Volskdeutsch Volskdeutsch
214
BLOG

Zalesianie

Volskdeutsch Volskdeutsch Rozmaitości Obserwuj notkę 0

 Zalesianie

 

„Bo nie ma rzeczy tak podłych na ziemi,

aby nie mogły stać się przydatnymi.

Ni tak przydatnych, by zamiast służyć,

nie zaszkodziły pod wpływem nadużyć.

Wszak i cnota zejść może na bezdroże.

A błąd się czynem uszlachetnić może.”

William Shakespeare „Romeo i Julia”

 

Rolnicy. Temat zupełnie nieczasowy. Media wolą nie podawać o nich nic pozytywnego. Czasem chłopi zablokują jakąś drogę, chcą większych dopłat, wyższych cen skupu towarów które produkują.

W wywiadach pojawiają się zniszczone, nieatrakcyjne twarze. Mówią zwykle dziwnym, nie stosowanym już poza wsią żargonem. Ci z „Polski B” śpiewnie zaciągają, mówią świszcząco i używają już martwych słów i zwrotów.

Płacą KRUS. Rządy od jakiegoś czasu chcą to  ubezpieczenie zlikwidować, bo jest za niskie, i za dużo ludzi je opłaca. Objętych ubezpieczeniem rolników jest około 1 200 000 Polaków. Podstawowa opłata to około 400zł za kwartał. Przeciętny mieszkaniec wsi zarabia około 600zł na miesiąc. Szału nie ma. A bieda w jakiej tam żyją ludzie, to naprawdę trzeci świat. Nie da się tego opisać, bo oni tego się wstydzą i nie chcą o tym mówić. Czują się gorsi i uważają, że zasługują na taki los. Oczywiście był taki czas, że co drugi taksówkarz z Warszawy był na krusie, teraz nie wiem.

Zaraz po Anschlusie z UE rozpoczęto akcję zalesiania części gruntów rolnych. Wsparcie do zalesiania, dopłata za zalesienie, dodatek pielęgnacyjny i premie zalesieniowe, może coś jeszcze, do tych pieniędzy mogą dostać się rolnicy, właściciele gruntów, którzy zdecydują się zalesić pole. Ale czy tylko rolnicy? Ile z tych pieniędzy „utknęło” po drodze na obsługę? Słyszałem, że aż 40%! Nie chce w to wierzyć bo to by było zwykłym złodziejstwem, wiem za to o czymś co jest bandytyzmem i poszła na to duża suma.

Co roku jest termin do kiedy można składać wnioski. Ostatni miesiąc to czas gorący. Wielu interesantów, a obsługa jak zawsze, prawie. W pewnym urzędzie, dwie panie opracowały ciekawy system. W czasie kiedy zbliżał się termin zakończenia przyjmowania wniosków, na zmianę brały urlop, aby w pracy była tylko jedna.  Wnioski interesantów odrzucały pod byle pozorem, nie udzielały wyjaśnień, poza stwierdzeniem, że czegoś brakuje i tłumacząc się brakiem czasu. Można było za to skorzystać z prywatnej porady, za opłatą. Ale to jeszcze nic.

Jeden z rolników posiadał wszystkie dokumenty, właściwie wypełnione. Zgłosił się kilkanaście dni przed terminem. Usłyszał, że wszystko się zgadza, ale wniosek nie będzie przyjęty, ponieważ pani jest tylko jedna (były dwie w biurze), bardzo zajęta (robiła kawę) i dokument nie zostanie przyjęty w terminie koniecznym do otrzymania dopłaty. Teren zalesiany wynosił około 3h, co znaczyło sumę wielu tysięcy złotych. Jest za to możliwość porozmawiać z koleżanką, będącą właśnie na urlopie (ta obok), która poświęca własny czas, by pomóc ludziom i przychodzi do pracy, za opłatą extra. Rolnik odmówił. Stwierdził, że nie będzie wykorzystywał tak pani na urlopie i jest gotów zrezygnować z dopłaty i prosi o wpisanie, zatwierdzenie dokumentów w innym terminie, a on sam nie ma ochoty więcej pojawiać się w tym urzędzie. I myślał, iż wszystko załatwione, głupiec. A jeszcze wychodząc, jeden z oczekujących zapytał go: „Ile”?, odpowiedział: „Prawie trzy hektary”, a tamten śmiejąc się: „Nie o to pytałem”.

Po kilku latach, otrzymał nakaz podatkowy. Zapłacić podatek od lasu. Młode lasy, są zwolnione z podatku przez dwadzieścia kilka lat. Zdziwiony pojechał do odpowiedniego urzędu gminy, wyjaśnić wszystko. W urzędzie polecono mu otrzymać potwierdzenie od leśniczego, że jego las jest młodnikiem i nie podlega opodatkowaniu. Stracił na to pół dnia. W dzień kiedy leśniczy przyjmuje osoby prywatne, udał się do niego po dokument. Leśniczy stwierdził, że nie zajmuje się lasami prywatnymi i odesłał go do leśniczego od lasów prywatnych, który przyjmuje co dwa tygodnie w gminie. Ale leśniczy stwierdził, iż ludzie z takim problem już się u niego pojawiali i wszystkie problemy załatwiała gmina, bo tam sa wszystkie dokumenty i mapy. Znów stracone pół dnia.

Czas pierwszej raty podatku się zbliżał, nie ma rady trzeba zapłacić. Chłop, już powiedzmy wytrącony z równowagi, udał się do gminy. Oczywiście usłyszał, że oni nic nie mogą. W odpowiedzi, przedstawił jak wyglądał historia w geodezji, gdy składał dokumenty. Miał dość biurokracji, przynajmniej tego rodzaju. Wprost powiedział, o próbie wymuszenia łapówki i dał do zrozumienia, że następnym urzędem do którego się udaje jest policja. I stał się cud! Urzędniczka kazała mu zaczekać i poszła czegoś poszukać. Okazało się, że w gminie są wszystkie dokumenty i od ręki mogła uporządkować papiery. Sprawę załatwiono. Pół dnia, ale się udało.

Sprawdziłem i ogromna większość osób składających wnioski, szczególnie w początkowym okresie dawało w łapę tym dwóm paniom. Policja też miała doniesienia o procederze. Zero reakcji, nikomu nic się przecież nie stało.

Ludziom na wsi żyje się za wygodnie. Czy myślisz o tym wstając o godzinie dziesiątej w sobotę czy niedzielę? Rolnik do tej pory już dwa razy karmił zwierzęta i robi tak co dzień byś miał świeże węliny.

 

bialy

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości